Dla wielu osób potrzebujących terapii myśl o jej podjęciu jest tak trudna do zniesienia, że nim ją rozpoczęli zdążyli już w swoich fantazjach wiele razy porzucić terapeutę. Nieliczni widzą psychoterapeutę przez różowe okulary, co pewnie częściowo ułatwia przyjście do gabinetu. Skoro przyciągnął Państwa nagłówek tego wpisu, to jest szansa, iż tego rodzaju wątpliwości są obecne w Państwa doświadczeniu i lepsze ich zrozumienie może mieć swój udział w podjęciu decyzji dotyczącej tego czy terapię rozpocząć, lub czy ją podtrzymać.
Siadając naprzeciwko psychoterapeuty stajemy oko w oko z realną osobą, drugim człowiekiem oraz z naszym własnym doświadczeniem życiowym, sposobami wchodzenia w relacje z ludźmi, szczególnie tymi najbliższymi. Czy spodziewam się, że terapeuta mi pomoże czy nie, a zamiast pomóc wykorzysta finansowo? Czy spodziewam się, że jest zdolny mi pomóc czy że nie wytrzyma moich niedoskonałości i odrzuci mnie? Może bycie czyimś pacjentem wydaje mi się poniżające, albo nie jestem w stanie uwierzyć, że komuś może na mnie naprawdę zależeć?
Dlaczego tak często z lękiem myślimy o relacji terapeutycznej, zamiast podchodzić do niej z otwartym umysłem? Wyobraźnia zapełnia nierozegraną, nową sytuację tym, co znajome, przeżyte. Dla osoby przychodzącej do gabinetu, to, co znajome, potrafi przepełnić świeżą relację posmakiem goryczy. To zastanawiające ile wydaje nam się, że wiemy na temat swojego terapeuty, albo terapeutów w ogóle. Można by było zapytać: skoro mam tak mało doświadczenia z tą osobą, to skąd płynie moje przekonanie jaka ona jest?
Wiele osób potrzebujących terapii mierzy się z tym, co można by kolokwialnie nazwać syndromem „sam weź się w garść”. Kiedy długo, a nawet przewlekle, borykamy się z trudnościami, może to być tak dotkliwe dla naszych bliskich, że możemy odczuć jakby oni obwiniali nas za nie, lub za nieporadność albo nawet niechęć do poradzenia sobie w ich obliczu. Taka sytuacja bardzo łatwo może zamienić się w specyficznego rodzaju rywalizację, gdzie wygrany oddala od siebie winę i odpowiedzialność za przeżywane cierpienia, a przegrany staje się jedynym winowajcą. W tym świetle pacjent może obawiać się tego, że zgłaszając się na psychoterapię i przyznając się do przeżywanych trudności mówi „przydarzają mi się złe rzeczy, bo jestem do niczego, to wszystko moja wina”. Psychoterapia jest skuteczna właśnie dlatego, iż nie zajmuje się kwestią rozdzielania winy, a raczej zachęca do rozważania „dlaczego dzieje się tak, że trudno mi jest z sytuacją wytrzymać i jaki jest mój rzeczywisty udział w tym, że do takiej sytuacji dochodzi” w celu uzyskania pożądanej zmiany. Jest to samym centrum przymierza między terapeutą a pacjentem.
W obliczu przeżywanego cierpienia każde źródło ukojenia potrafi być cenne. Jednym z takich źródeł może być poczucie bezpieczeństwa polegające na tym, że wiem kim jestem i wiem jaki jest świat. Pacjent może się obawiać, że w toku psychoterapii, która przecież polega na leczeniu poprzez rozumienie na nowo różnych aspektów siebie i swojej sytuacji, ta stabilność zostanie mu odebrana. I rzeczywiście, gdyby rozumieć psychoterapię przez pryzmat metafory przeprowadzki, stabilność zaś jako dom, to aby móc zamieszkać w nowym domu, który będzie w stanie napełnić nas większym szczęściem niż poprzedni, koniecznie trzeba ze starym domem się pożegnać. Można w tej metaforze znaleźć również otuchę wychodzącą naprzeciw lękowi związanemu ze zmianą: dopóki ryzykuje się przeprowadzkę i jest się w podróży, dopóty to, co przyprawiało o cierpienie w starym domu jest dalej za nami, a nasz cel coraz to bliżej. Terapeuci wydają się rozumieć trudy pacjentów związane z tą osobliwą przeprowadzką i są skłonni cierpliwie towarzyszyć pacjentowi w jego tempie zmian, tak, by nie upuścić żadnej cennej zawartości.
Reasumując pacjent decydując się na psychoterapię, lub podtrzymując ją, wzbudza na nowo dylematy związane z zaufaniem, z tym jak myśli o innych osobach i o samym sobie oraz z tym czy jako osoba jest w stanie znieść chaos i napór zmian w swoim życiu i myśleniu. W samej decyzji o akceptacji lub rezygnacji z terapii rozgrywa się walka lęków z jego nadziejami na poczucie się dobrze i bezpiecznie ze sobą i wśród otaczających ludzi. Dlatego warto zwrócić uwagę na to, że w każdej wątpliwości do podjęcia terapii znajduje się również niezgoda na cierpienie w obecnym stanie oraz chęć zmiany, która to chęć w toku psychoterapii ma szansę przerodzić się w rzeczywistą zmianę.
Autorem wpisu jest Kamil Kisielewski