Z mojej praktyki psychoterapeutycznej wynika, że większość osób, rozpoczynając współpracę z psychoterapeutą, w przybliżeniu wie,
czego chce, ale jednocześnie nie wie, czego tak naprawdę może oczekiwać od takiej pomocy i co może realnie zyskać w czasie psychoterapii
i po jej ukończeniu. Jest to całkowicie normalne i naturalne, jak niepewność wszystkiego, co robimy po raz pierwszy. Odpowiedź na słynne pytanie – „Co Pana/Panią do mnie sprowadza?” – pomaga wstępnie nakreślić trudności, lęki, niezrozumienie czy cierpienie, z którym pacjent się zgłasza. Jestem jednak głęboko przekonana, że te pierwsze odpowiedzi to wierzchołek góry lodowej – początek rozumienia siebie i swoich problemów, początek zainteresowania sobą.
Nierzadko cele psychoterapii trudno jest doprecyzować. Sporo osób czuje, że dzieje się z nimi coś niedobrego, jednak nie wiadomo co dokładnie i dlaczego, mówią wtedy np.: „chcę, żeby było jak dawniej”, „chcę być szczęśliwy”, „nie chcę się tyle złościć i denerwować”,
„chcę się w końcu samorealizować”. Gdy próbujemy doprecyzować o co tutaj chodzi, często jesteśmy zadziwieni, że tak trudno nam zdefiniować, z czym faktycznie się mierzymy, pomimo że sytuacja – nasze niezadowolenie, poczucie „coś nie tak” – trwa już od dłuższego czasu. Dążymy wtedy w terapii do „wyłowienia ze zbyt przytłaczającego stanu” tak, żeby móc myśleć o tym co nas boli i czego nam potrzeba, co chcemy zmienić.
Bywa, że ktoś bardzo konkretnie określa jaki rezultat psychoterapii chciałby uzyskać: „być asertywnym”, „być bardziej wyrozumiałym w relacji
z kimś bliskim”, „umieć nie dać się krzywdzić”, „mieć lepsze kontakty w pracy, szkole”, „mniej się stresować”, „mieć wyższą, stabilniejszą samoocenę”, „pogodzić się ze śmiercią bliskiej osoby”, „pogodzić się z rozpadem związku”, „dać sobie 'rozgrzeszenie’ za czyny ocenione jako złe”, „poradzić sobie z zaburzeniami psychicznymi”. Wtedy zastanawiamy się co takiego się dzieje w nas i naszych relacjach, że nie jesteśmy bardziej wyrozumiali czy asertywni? Jaki jest ten poziom wyrozumiałości czy asertywności, czy na pewno wymaga zmiany? Staramy się rozeznać zasadność naszych celów i przeszkody w ich osiąganiu, tak, żeby móc się rozwijać.
Czasem okazuje się, że nasze cele są niemożliwe do zrealizowania. Z pomocą psychoterapeuty możemy to zauważyć i korzystając z nowego rozumienia, przeformułować je na bardziej sprzyjające zdrowiu emocjonalnemu i satysfakcji z życia. Na przykład: „Chciałabym, żeby mąż nie pił” – zamienione na „Chciałabym przestać czuć się odpowiedzialna za to, że mój mąż pije”; „chciałbym zawsze być miły”- zamienione na „chciałbym umieć odmawiać innym bez poczucia, że robię im straszną krzywdę”; „chciałabym znaleźć męża” na „chciałabym zrozumieć, dlaczego, mimo, że tego pragnę, nie mogę ułożyć sobie życia osobistego”.
Gotowe cele psychoterapeutyczne to efekt wspólnych ustaleń osoby zgłaszającej się oraz psychoterapeuty. Obie strony zgadzają się, że będą nad nimi pracować, poświęcać im czas i zaangażowanie. Uważam to za jeden z ważniejszych momentów w całym procesie, czas zawiązywania się relacji terapeutycznej, pierwsza próba przejrzenia się w szukających zrozumienia i nieoceniających oczach psychoterapeuty. Przyjrzenia się naszym troskom i możliwościom zmiany dotychczasowego zachowania, co w szerszej perspektywie ma – w najprostszych słowach – uczynić życie lepszym.
Zwykle w trakcie trwania terapii, wraz z rozwojem myślenia i osobowości, aktualizujemy nasze cele.
Życzę Państwu jak najwięcej trafionych i spełnionych celów psychoterapeutycznych.
Justyna Pomorska